Obecnie jestem studentem 3 roku Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. W minione wakacje uczestniczyłem w projekcie Hope of the Future - Summer Camp organizowanym przez AIESEC NKU w Chinach. Była to moja pierwsza praktyka ,na którą pojechałem dzięki AIESEC. Mówiąc krótko jestem z niej bardzo zadowolony.
W tym projekcie uczestniczyło 14 wolontariuszy z całego świata oraz 10 osób z AIESEC-u w Chinach. Po przylocie do Pekinu pojechaliśmy do Tianjin gdzie odbyło się w siedzibie AISEC-u krótkie szkolenie. Dotyczyło ono zachowania w stosunku do dzieci. Następnie wszyscy przelecieliśmy z Pekinu do Chengu- stolicy Syczuanu a potem praktykę miałem w trzech szkołach w tej prowincji. Polegała ona na opiekowaniu się dziećmi i młodzieżą na letnich obozach w 3 chińskich szkołach. Szkoły te były położone w małych miasteczka w prowincji Syczuan, a jedna z nich była w mieście całkowicie zniszczonym przez trzęsienie ziemi z zeszłego roku. Do moich obowiązków należało uczenie i organizowanie im wolnego czasu. Prowadziłem lekcje angielskiego, zajęcia sportowe, muzyczne, a także opowiadałem o kulturze polskiej jak i europejskiej. Wszytko to odbywało się w języku angielski po to aby dzieci jak najwięcej korzystały i mogły przez ten czas poprawić swój angielski. W przypadku trudności z komunikacją, dotyczyło to głównie młodszych dzieci, które mówiły bardzo słabo po angielsku pomagali nam chińscy członkowie AIESEC, którzy pełnili rolę naszych tłumaczy. Bardzo rzadko zdarzało się abym prowadził lekcję sam. Ich obecność była dla wszystkich wolontariuszy wielkim ułatwieniem. Uczestnicy obozów, w zależności od szkoły byli w różnym wieku. W pierwszej szkole były to młodsze dzieci w wieku naszej podstawówki i gimnazjum. W kolejnej szkole uczestnicy byli starsi- odpowiednik naszego liceum. Najbardziej zróżnicowana była trzecia szkoła. Tam były zarówno maluchy jak i dużo starsze dzieci.
Zajęcia, które organizowałem trwały po 1,5 godziny. Nie wyglądały one jak zwykłe lekcje. Jednym z głównych celów było skłonienie dzieci do mówienia po angielsku. W dużej mierze były to przeróżne gry i zabawy językowe. Na zajęciach było dużo śmiechu, śpiewania itp. Była to dla nich ogromna zmiana w porównaniu do tradycyjnych lekcji, które mają w ciągu roku. Większość dzieci chętnie uczestniczyła w zajęciach aktywnie biorąc w nich udział, choć czasami ciężko było przezwyciężyć im nieśmiałość. Myślę, że dzieci bardzo lubiły zajęcia przez nas prowadzone. Świadczyć może o tym sytuacja kiedy to na koniec pierwszego obozu większość uczestników płakała z powodu naszego wyjazdu. Dla dzieci z chińskiej prowincji spotkanie ludzi z całego świata było ogromnym przeżyciem.
Warunki mieszkaniowe i żywieniowe podczas projektu bardzo się różniły. W Tianjin, mieście niedaleko Pekinu, do którego przyjechałem przed wylotem do Syczuanu, mieszkaliśmy w eleganckim hotelu. W Syczuanie warunki były już bardzo zmienne. W pierwszej szkole spaliśmy razem z uczestnikami obozu w szkole. Warunki były troszkę spartańskie. Niezbyt ładne pokoje 5 osobowe, ze wspólnymi, brzydkimi i zniszczonymi łazienkami, w których o drzwiach w toalecie czy prysznicu można było zapomnieć. Jednak miało to swój urok i było odskocznią od normalnego życia w Polsce. Klasy, w których prowadziliśmy zajęcia nie były zdecydowanie gorsze od polskich. Wszystkie miały tablice i kredę wiec zajęcia dało się prowadzić. Jedliśmy dziennie 3 posiłki na szkolnej stołówce, było smacznie ale dość monotonnie. Druga szkoła w porównaniu z pierwszą była całkowicie inna. Spaliśmy w hotelu, w pięknych 2 osobowych pokojach z klimatyzacją, Internetem i łazienką. Również szkoła była zdecydowanie lepiej wyposażona. Każda sala miała rzutnik multimedialny oraz głośniki. Jedzenie tu również było bardzo smaczne ale za to wygląd stołówki, o ile tak można nazwać stoły pod plastikowym zadaszeniem, oraz kuchni pozostawiał wiele do życzenia. Na szczęcie ominęły mnie tam problemy żołądkowe. Picie dużych ilości coli pomaga J. Oprócz jedzenia w stołówce zabierano nas także do restauracji w mieście, gdzie kosztowaliśmy wielu znakomitych potraw. Trzecia szkoła była całkiem inna od pozostałych, gdyż znajdowała się w miejsce całkowicie zniszczonym przez trzęsienie ziemi w zeszłym roku. Można powiedzieć, ze teraz tam miasta nie ma. Ludzie mieszkają w tymczasowych barakach i tam też są szkoły, sklepy, restauracje. W całym mieście jest tylko kilka murowanych budynków. Spaliśmy w jednym z nich, jednak warunki zakwaterowania pozostawiały wiele do życzenia. Był to jednak tylko tydzień więc dało się to przeżyć. Tutaj już stołowaliśmy się na własny koszt w restauracjach.
Podsumowując na moim projekcie bardzo mi się podobało. Moim marzeniem było pojechać do Chin i dzięki tej praktyce mogłem to zrealizować. Dzięki temu projektowi mogłem zobaczyć jak wygląda życie w Chinach. Dodatkowo poznałem wielu interesujących ludzi z całego świata. Pomogło mi to bardziej otworzyć się na świat a także poznać nowe kultury i zwyczaje. Po praktyce zostałem jeszcze w Chinach i zwiedzałem ten niezwykły kraj. Dodatkowo praktyka ta pomogła zrealizować mi moje drugie marzenie a mianowicie podróż koleją transsyberyjską gdyż do Polski wracałem pociągiem z Pekinu przez Mongolię i Rosję.
-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz