Pomysł na przystąpienie do AIESEC pojawił się w mojej głowie mniej-więcej pięć sekund po tym, jak przeczytałam plakat promujący Organizację na mojej uczelni. Znajdowałam się wówczas na tym etapie studiów, kiedy zamknąwszy pierwszy semestr filologii rosyjskiej, byłam oswojona z tempem życia akademickiego, ale już zaczynało mi czegoś brakować w rutynie harmonogramu zajęć i życia towarzyskiego w stałym, sprawdzonym gronie. Rutyna ta, powoli przeradzająca się we frustrację sprawiła, że postanowiłam wyciągnąć z życia studenckiego tyle doświadczenia, dobrej zabawy i nowych znajomości, ile tylko będę w stanie. Patrząc z perspektywy czasu, przystąpienie do AIESEC było najlepszą decyzją, jaką mogłam wówczas podjąć.
Entuzjazm, optymizm i zaangażowanie ludzi, jakich poznałam na mojej pierwszej konferencji, okazało się zaraźliwe i przekonało mnie, że studia są ważne nie tylko z powodu tytułu naukowego. Studia to taki etap w życiu, który pozwala czerpać nie tylko z wiedzy akademickiej, ale także korzystać z innych możliwości, jakie daje współpraca, różnorodność i pozostałe wartości AIESEC.
To nie jest demagogia, ani wyjęty z kabaretu „chłyt małketingowy”, kiedy członkowie Organizacji, ze mną włącznie, opisują swoje wrażenia w ciepłych słowach, czasami zapędzając się w litanię superlatyw. To rzeczywistość. Bardzo, bardzo fajny skutek uboczny satysfakcji z tego, co można osiągnąć będąc na studiach. Nigdy nie przypuszczałam, że kończąc pierwszy rok filologii, jednocześnie uda mi się nabrać trochę bezcennego doświadczenia w sprzedaży, logistyce, a w końcu zarządzaniu.
Moja historia z AIESEC, to historia zwiększenia się pewności siebie, rozwijania potencjału i realizowania ambicji. Przyszłam do Organizacji, żeby spróbować czegoś nowego i po miesiącu działania w moim pierwszym projekcie opartym na wymianie międzynarodowej, zostałam członkiem komitetu organizacyjnego konferencji, jako logistyk. Parę tygodni później podjęłam nowe wyzwanie i w przypływie odwagi postanowiłam sprawdzić się, jako lider. Pisząc ten tekst, mogę powiedzieć o sobie, że jestem studentką filologii i jednocześnie osobą, która odpowiada za trzydniową, październikową konferencję dla nowych członków AIESEC. Przy czym obydwie te rzeczy uważam za wartościowe i przynoszące dużo w równej mierze satysfakcji, co radości.
Joanna Świątek
Entuzjazm, optymizm i zaangażowanie ludzi, jakich poznałam na mojej pierwszej konferencji, okazało się zaraźliwe i przekonało mnie, że studia są ważne nie tylko z powodu tytułu naukowego. Studia to taki etap w życiu, który pozwala czerpać nie tylko z wiedzy akademickiej, ale także korzystać z innych możliwości, jakie daje współpraca, różnorodność i pozostałe wartości AIESEC.
To nie jest demagogia, ani wyjęty z kabaretu „chłyt małketingowy”, kiedy członkowie Organizacji, ze mną włącznie, opisują swoje wrażenia w ciepłych słowach, czasami zapędzając się w litanię superlatyw. To rzeczywistość. Bardzo, bardzo fajny skutek uboczny satysfakcji z tego, co można osiągnąć będąc na studiach. Nigdy nie przypuszczałam, że kończąc pierwszy rok filologii, jednocześnie uda mi się nabrać trochę bezcennego doświadczenia w sprzedaży, logistyce, a w końcu zarządzaniu.
Moja historia z AIESEC, to historia zwiększenia się pewności siebie, rozwijania potencjału i realizowania ambicji. Przyszłam do Organizacji, żeby spróbować czegoś nowego i po miesiącu działania w moim pierwszym projekcie opartym na wymianie międzynarodowej, zostałam członkiem komitetu organizacyjnego konferencji, jako logistyk. Parę tygodni później podjęłam nowe wyzwanie i w przypływie odwagi postanowiłam sprawdzić się, jako lider. Pisząc ten tekst, mogę powiedzieć o sobie, że jestem studentką filologii i jednocześnie osobą, która odpowiada za trzydniową, październikową konferencję dla nowych członków AIESEC. Przy czym obydwie te rzeczy uważam za wartościowe i przynoszące dużo w równej mierze satysfakcji, co radości.
Joanna Świątek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz